środa, 29 lutego 2012

Levaria - zanim nadszedł Krzyż

Wstęp

Historia Gemini nie zaczyna się wraz z najazdem Ciemności i Objawieniem Jedynego. Choć próżno szukać tej wiedzy na uniwersytetach czy przyklasztornych szkółkach, przed rokiem 0 żyły na kontynencie ludy i istniały cywilizacje, które pozostawiły tajemnicze, budowle - ślady swojej bytności. Do nich należą okryte tajemnicą Kręgi z Ivers, istniejące już wtedy, gdy pierwsi ludzie stanęli na kontynencie, kamienne statki z Lucerii oraz ruiny zapomnianego, antycznego królestwa Levaria, o którym zdawkowo wspomina podręcznik. Właśnie tym ostatnim zamierzam zająć się w poniższej notatce.

 
Droga prowadząca do Murgii - Przeklętego Miasta

Położenie i opis

Levaria leżąca onegdaj na terenach dzisiejszego Sein i częściowo Galatien była pierwszym dużym królestwem, a potem imperium jakie narodziło się na kontynencie. Pozostały po nim antyczne ruiny i rozsiane po pustyniach północnego Sein grobowce. Tajemnicze budowle, świątynie i podziemne labirynty o niesprecyzowanym przeznaczeniu spoczywają pod piaskami i skalistymi pustyniami Sein oraz w prastarym Lesie Revenner pokrywającym terroryzowane przez Elfy Galatien.
Od początku swego istnienia Kościół skrzętnie zaciera wszelkie informacje o czasach przed Objawieniem. W świadomości szarego ludu świat przed powołaniem Markizów praktycznie nie istniał. Tak samo jak inne relikty przeszłości, także i pozostałości po Levarii zostały starte z powierzchni ziemi lub wchłonięte przez nowo powstałe państwa. Kościół zadbał też, aby znajdowane relikty i artefakty trafiały w jego ręce w celu zbadania i ukrycia przed wzrokiem heretyków, którzy chcieli by wykorzystać je do własnych celów. W praktyce ludzie boją się ruin i pozostałości po Levarii. Choć wiele miast stoi na miejscu dawnych ośrodków miejskich, praktycznie nie zdarza się aby wykorzystywały one starą zabudowę. Istniejące ruiny zostały rozebrane i posłużyły jako budulec dla nowych, jakże prymitywnych, śmierdzących i brudnych, w porównaniu z Levariańskimi, miast. Zdarza się jednak, że pod nowymi domami, błotnistymi ulicami lub czerwonym piachem ulicznych skwerów spoczywają na wpół zasypane korytarze i komnaty, skrywające tajemnice, a czasem coś o wiele gorszego.
Rzadkie i bardzo zniszczone ruiny, na jakie można natknąć się wśród pustynnych skał i w leśnych zakątkach uważane są przez ludzi za przeklęte. Nikt ze zwykłych śmiertelników nie zapuszcza się w nie, a pozostawanie w ich pobliżu po zmroku uważane jest za zły omen.

Ukryte w górach, na granicy Sein i Galatien ruiny dające schronienie wyrzutkom i bandytom

Nie znamy żadnych, dokładnych dziejów Levarii. Ze skąpej wiedzy wiemy, iż tuż przed upadkiem imperium przeżywało swoje apogeum. Władał nim tan`Melizej uważany za wybrańca bogów słońca i księżyca, ich posłaniec wśród ludzi. Wraz z kastą kapłanów rządził rozległymi ziemiami i poddanymi mądrze i rozważnie.
Co ciekawe imperium nie utrzymywało kontaktów z ludami żyjącymi po zachodniej stronie gór. Uważali oni je, nie bez przyczyny zresztą, za prymitywnych barbarzyńców.
Politeistyczna religia, z rozbudowanym panteonem bóstw, demonów i nieopisanych bliżej "istot żyjących pomiędzy" stanowiła centrum, wokół którego skupiało się życie Levarian. Prowincjami imperium rządzili kapłani, podlegający kolejno panującym tanom.
Było jednak w Levarii coś więcej niż tylko słońce i dobrobyt. Była wiedza, mądrość i nauka, która pozwoliła wybić się temu państwu ponad inne. Kapłani byli nie tylko duchownymi ale też uczonymi i czarownikami praktykującymi sztuki tajemne. Ciągle dążący do wiedzy słudzy bóstw, także tych reprezentujących mrok, rozwijali inżynierię, astronomię, alchemię ale także nekromancję i nauki, które w oczach dzisiejszego kościoła są synonimem Ciemności i wszystkiego co złe.
Kapłani czczonych przez Levarian bogów byli prawdopodobnie pierwszymi ludźmi, którzy opanowali sztuki czarnoksięskie. Ich zaklęcia, oparte na skomplikowanych rytuałach skierowane były do czczonych istot, które pomagać miały kapłanom, a niekiedy nawet pojawiać się na ich wezwania. Z czasem potęga owych kapłanów-czarowników wzrosła do takiego stopnia, iż edyktem tan`Lationa zostały zakazane wszystkie praktyki skierowane i nawiązujące do bóstw podziemi. Nie mogło to jednak wpłynąć na coraz większy głód wiedzy i potęgi kapłanów. W kolejnych prowincjach wybuchały bunty, a samozwańczy kapłani-władcy sprzeciwiali się tanom. Być może, gdyby wcześniej Levarianie skierowali swoje zapatrywania w stronę samej nauki, a nie wiary i zakazanych sztuk nie doszło by do upadku imperium. Poziom wiedzy bowiem, jaki posiadali przewyższał o całe stulecia inne ludy, a często nawet dzisiaj nauka nie jest w stanie doścignąć geniuszu Levarian. Wykształceni inżynierowie znali matematykę, geometrię i fizykę, uczeni umieli rozpoznawać i nazywać ciała niebieskie, leczyć choroby oraz przeprowadzać operacje. Filozofowie pisali rozbudowane działa poruszające najbardziej drażliwe i nowatorskie jak na tamte czasy tematy. Wszystko to jednak przytłoczyła religia, mistycyzm i dążenie do poznania najciemniejszych zagadek świata.

Upadek i spuścizna

Koniec imperium nastąpił w wyniku osłabienia władzy tanów, wojen wewnętrznych ze zbuntowanymi kapłanami, aż w końcu najazdów barbarzyńców, którzy coraz śmielej zapuszczali się na ziemie Levarii. Ostatecznie zrujnowane i podzielone imperium rozpadło się, początkowo na wiele niepodległych państw-miast, a potem zostało zrujnowane przez Ciemność, która właśnie wtedy objawiła się światu.
Istnieje, nigdy nie potwierdzona informacja, jakoby Kościół był w posiadaniu zwoju opisującego wyprawę, jednego z kapłanów starej, Levariańskiej wiary, w góry daleko na północy kontynentu. W tym niekompletnym piśmie miałoby jakoby stać, iż kapłan ten widząc upadek swej ojczyzny przeklął bogów i obiecał, iż cały świat popadnie w ruinę taką jak Levaria. Niedługo potem armie Ciemności nadeszły od strony gór zalewając świat.

Antyczne ruiny w Puszczy Revenner

Mimo upływu setek lat widmo dawnej świetności antycznych ruin potrafi zapierać dech w piersiach i przyciągać poszukiwaczy przygód. Po Levarianach, oprócz ruin i opuszczonych budowli, zostały bowiem też kamienne tablice, na których cywilizacja spisywała swoje dzieje i odkrycia. Wiele miast Sein powstało także na ruinach dawnej cywilizacji i nieskończenie wiele reliktów dawnych czasów odnaleziono w tych ruinach. Na szczęście nie wszystkie trafiły w ręce Kościoła. Dzięki nim udało się uczonym mężom na nowo odkryć język Levarian. Jego używanie jest uważane za herezję, a studiowanie prowadzi wprost w szpony Ciemności. Przynajmniej tak twierdzi Kościół. W rzeczywistości, na kamiennych tablicach pokrytych klinowym pismem niewiele jest treści ewidentnie heretyckich. Miast tego można dowiedzieć się z nich, iż cywilizacja Levariańska stała na zaawansowanym poziomie. To dzięki owym znaleziskom dowiedzieliśmy się, iż żyjący setki lat temu ludzie znali astronomię, filozofię i medycynę, stosowali zaawansowane metody budowlane oparte na zasadach geometrycznych i wynikające ze skomplikowanych obliczeń oraz wiele, wiele innych. Niestety w Levarii panowało wielobóstwo, a magowie-kapłani czczonych bogów stosowali tajemnicze rytuały i zaklęcia w celu leczenia chorób i odganiania duchów, a to w zupełności wystarcza aby w oczach Kościoła uznać całą kulturę Levarii za złą do szpiku kości.

Ciekawostki i zahaczki fabularne

Murgia
Murgia, przeklęte miasto zostało pobudowane na ruinach jednego z Levariańskich miast. Kościół twierdzi, iż to właśnie z jego czeluści wydostała się moc Ciemności, która skaziła miasto. Jeśli tak, to może gdzieś pod skałami pustyni ukryta jest też tajemnica mogąca uwolnić przeklęte miasto?

Tablice z Marahat
Tajemnicze "Tablice z Marahat" to legendarne, kamienne tablice, na których przepowiedziano nadejście Ciemności i zwycięstwo nad nią. Wedle opowieści, które kościół tępi z całą mocą, w Tablicach nie było wspomniane o tym iż to Jedyny zjednoczy ludzi i pokona Ciemność, choć wszystkie inne wydarzenia przepowiedziane przez dawnych wizjonerów sprawdziły się. Czyżby więc słowa Jedynego głoszone przez kościół były nieprawdziwe?

Siedem muz y`Orsa
Według zapisków znalezionych w zapomnianych ruinach, tuż przed schyłkiem Levarii jeden z kapłanów popadł w konflikt z tanem, który zabronił swoim poddanym czcić boga podziemi y`Orse. Potężny kapłan poprosił swego patrona o pomoc i ten dał mu siedem, wykonanych z czarnego bazaltu figurek przedstawiających postacie będące "tymi, które mieszkają pomiędzy". Kapłan miał podarować owe figurki tanowi, a następnie odprawić rytuał, który sprawił by, iż zaklęte w bazalt istoty podziemi ożyją i uśmiercą władcę. Spisek został jednak odkryty, a kapłan zgładzony. Nie wiadomo co stało się z figurkami.

Czerwony Krąg
Mawia się, iż w stolicy Sein, działa potężna sekta heretyków, nazywająca się Czerwonym Kręgiem. W jej skład wchodzić mają podobno wysoko postawieni przedstawiciele Kościoła Jedynego. Sekta zgłębia wiedzę odnajdywaną w ruinach antycznego imperium, a ponoć nawet studiuje tajniki magii dawnych kapłanów, uznając, iż ta moc nie jest dziełem Ciemności i można ją poskromić. Oczywiście Kościół zaprzecza całkowicie tym plotkom, tylko czemu w takim razie, na ulicach jest tylu jego szpiegów, wypytujących o tajemnicze zgromadzenie mężczyzn w czerwieni.

Cautes
Cautes - Stolica Sein - została wzniesiona w miejscu jednego z dawnych, wysuniętych najdalej na południe Levariańskich miast. W miejscu tym znajdowała się największa świątynia Levarian poświęcona jednemu z ważniejszych bogów o imieniu y`Kened. Kościół celowo wybrał na stolicę to miejsce, gdyż chciał swoją obecnością zetrzeć wszelkie ślady pogaństwa jakie tlić się mogły jeszcze na tych ziemiach. Ale czy na pewno mu się to udało?

4 komentarze:

  1. Levaris chyba ukrył się w górach Sein.

    Jak Savarianie odniesiesz się do zajadłej krytyki Enca i Neurocida?

    http://3k10.pl/?p=2386

    OdpowiedzUsuń
  2. ENC ma racje w co najmniej połowie z tego co napisał, a to i tak sporo ;) W MIMie recka pojawiła się tak dawno temu, że patrząc z naszej perspektywy to jakby uczyć się elektroniki z powojennych podręczników.
    Ja w gemie znalazłem dokładnie to czego szukałem czyli mrocznego (a nie mhrrrocznego) klimatu. Mechanika to niewielki dodatek dla takiego klimatofoba jak ja więc jej bugi mnie nie ruszają. Jeśli zaś chodzi o płaskość świata to ma on rację. Nie bierze jednak pod uwagę jednego. Większość podręczników pokazuje płaski świat. Dla mnie z tego powodu słaba jest Neuroshima (już widzę jak hejterzy rzucają mnie mutantom na pożarcie) bez dziesiątek dodatków podręcznik do Neuro można opisać dokładnie tą samą recką, którą ENC opisał Gema. Pierwsze wrażenie jest WOW. Ale super klimat i świat i w ogóle szał. A potem pojawia się zjazd i... człowiek widzi jak to wszystko jest wtórne i na dobrą sprawą mało atrakcyjne. Ale wtedy do głosu dochodzą dodatki. Nie bez kozery podręczniki podstawowe są "podstawowe". Wydawane są do nich dodatki i wtedy świat nabiera spójności, wypełnia się elementami, które uwypuklają jeszcze bardziej jego indywidualne strony etc. etc.
    Do Gema wyszły tylko dwa oficjalne dodatki Orschild i "Mroczna Magia". Akurat osobiście uważam, że autorzy źle wybrali ponieważ mam na kompie, w postaci PDFa, nieskończony projekt dodatku o Ciemności i uważam, że jego wydanie było by trafniejsze. Kolejny miał być dodatek Kościół i już mieli byśmy opisane dwa, chyba najważniejsze elementy Gemini i świat nabierała by rumieńców.
    Na francuskojęzycznej stronie o Gemie sprzed dziesięciu lat (nadal sobie wisi w bezmiarze sieci) znalazłem info o tym, że Cell zapowiedział wydanie klanbooków opisujących kolejne krainy. Jak wiemy nie wydał i został nam naprawdę tylko zarys świata z podstawki. Zarys, który faktycznie może jawić się płasko.
    Nie zmienia to jednak faktu, że świat Gema jest taki sam jakim był by świat MERPa bez dzieł Tolkiena i W:GW bez dzieł Sapkowskiego. Rzadko dzieje się tak, że podręcznik podstawowy zawiera wystarczająco dużo informacji aby świat był kompletny. Grywalny tak ale kompletny... chyba nie jest to możliwe. W Gemini autorzy pokazali najbardziej charakterystyczne elementy świata - ciekawe, na tamten czas odważne i odkrywcze. Bardzo charakterystyczne i wyraźne. Przez to cała reszta, znajdująca się pomiędzy tymi elementami wydaje się być szara i niewyraźna. A dodatki, które miały tę szarość wypełnić nie ukazały się.
    To jednak niczego nie zmienia. Gem Rocks! ;)
    Mała dygresja.
    Szczerze mówiąc nie wiem jak środowisko RPGowców podchodzi do gier. Zapewne jak do wszystkiego, są tacy, którzy chcą mieść wszystko na talerzu, opisane, podane i polane sosem oraz tacy, dla których zabawą samą w sobie jest wypełnianie białych plam i elementów nieopisanych. Dla tych pierwszych Gem będzie grą, w której się nie odnajdą, nawet za bardzo nie będą wiedzieli jak napisać do niego przygodę, jak odegrać bohaterów etc. dla tych drugich to paliwo, które sprawi, że przez rok będą prowadzili bloga na którego zagląda k20 osób ;)

    BTW: Ciekawe jak bardzo opiniotwórczy jest blog ENCa i czy za kilka miesięcy Gem nie będzie "przereklamowany" i "przez lata błędnie uznawany" za przykład świetnej gry Dark Fantasy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wątpię czy te k100 czytelników będzie w stanie pokonać "legendę" MiMa, a porównanie z NS imo bardzo trafne, dzięki za obszerną odpowiedź :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Teza Neurocide'a zestawiająca subiektywną ocenę systemu rpg i obiektywną siłę oddziaływania jedynego (przez długi czas) pisma jest nieco ryzykowna. Oczywiście, że MiM był opiniotwórczym pismem, które wychowało nie jedno ale kilka pokoleń graczy, a w głowach wielu z nich zostało wrażenie o "Gemini" jako o "prawdziwym dark fantasy". Smaczku dodatkowego robiła unikalność martwego systemu. Ówczesną modę na "mrok", która wszystko wzmacniała już pominę. Każdy w wyobraźni tworzył obraz idealnego dla siebie settingu, w który chętnie by zagrał. Enc nabył "Gemini" i jego wyobrażenie w zderzeniu z rzeczywistością przegrało. Savarian i ja, może też kilku innych, nie rozczarowało się systemem, wręcz przeciwnie. Jak te rzeczy mają się do obiektywnej oceny "Gemini"?
    Cóż, mnóstwo wody upłynęło od recenzji w MiMie. Styl gry się zmienił, moda na "dark" wyblakła, zalały nas indiasy. Szwedzki system może rozczarowywać, może się nie podobać, tak samo jak 7th Sea, Amber czy Star Wars. Pytanie, czy obiektywnie był w swoim czasie (wciąż jest?)wartościowy? Czy osadzona w konkretnym czasie i przestrzeni recenzja była zafałszowana?
    Moje zdanie jest chyba jasne:-)
    Szwedzki Kult i Gemini są dosyć surowe i ponure. Szwedzkie, jak trylogia Larsona i przygody Wallandera. I wciąż się podobają, mają swoich twardych fanów na całym świecie, nie tylko w Polsce. Mimo wielu zmian w grach rpg. Tylko tyle i aż tyle.
    Warto poznać "Gemini" i wyrobić sobie własne zdanie. Czego wszystkim życzę. ;-)

    OdpowiedzUsuń