środa, 31 sierpnia 2011

Ostatni Marsz przez Britzen - Przygoda

Przygoda do Gemini inspirowana opowiadaniem Karla E. Wagnera "Sing a Last Song of Valdese".

Klasyczny mezalians, brutalny mord i zemsta, która jest silniejsza niż śmierć.

Przygodę tę napisałem jako scenariusz wprowadzający do Gemini początkujących graczy. Ma ona na celu pokazanie klimatu, kolorytu i specyfiki świata gry. Mam nadzieję, że po rozegraniu tej przygody gracze zrozumieją, iż w Gemini nie ma łatwych wyborów, świat nie jest czarno-biały, a decyzje jakie podejmują ich postacie mogą czasem dotyczyć tylko tego jakie zło wybiorą; to wielkie czy to jedynie  nieco mniejsze.

"Marius bardzo kochał Dagnę.
I ona kochała jego.
On był jednak biednym włóczęgą, a ona córką karczmarza.
Coś takiego musiało doprowadzić do tragedii."


Drodzy gracze i potencjalni gracze. Proszę o nie psucie sobie zabawy i nie czytanie tej przygody ;)

Tło opowieści

    Historia, której finał rozegra się na oczach i z udziałem graczy zaczęła się 12 lat temu. W roku kiedy słońce i księżyc zatrzymały się spowijając świat w wiecznym Zmierzchu.
    Biedny chłopak - Marius, zakochany z wzajemnością w ślicznej, Dagnie, córce zamożnego karczmarza nie miał szans na zdobycie jej ręki. Ojciec dziewczyny szykował ją do wyjścia za mąż za jednego z bogatych kmieciów i nie w smak były mu zaloty chłopaka. Dagnie udało się jednak przekonać ojca, by dał jej jeszcze dwa lata. W tym czasie Marius szukać miał w świecie szczęścia i bogactwa. Gdyby udało mu się wrócić przed św. Błogosławionego Maksyma i pokazać, że jest godzien ręki dziewczyny wtedy ojciec odstąpić miał od zamiaru ożenku jej z kimś innym.
    Chłopak odszedł z miasta i zniknął na długie miesiące. Niedługo potem padła Żelazna Brama i świat okryła ciemność. Minęła jesień i zima. Upłynęła wiosna i lato. Kolejny rok mknął szybko, a Marius nie wracał. Na kilka dni przed św. Błogosławionego Maksyma ojciec Dagny ogłosił, że wyprawi przyjęcie, na które zaprosi wszystkich zalotników. Dagna błagała go ze łzami w oczach aby zaczekał jeszcze trochę lecz on był nieugięty i tak jak powiedział tak też uczynił. Wieczorem, po mszy z okazji święta, w karczmie zasiadło przy stole czterech zalotników oraz rodzina dziewczyny. Gdy przelało się już sporo miodu i jadło rozochociło kmieciów zaczęli oni swe zaloty. Dziewczyna z zimną rezygnacją na twarzy wysłuchiwała ich nie odpowiadając ni słowem. Tuż przed tym, jak wahadło wybić miało północ w drzwi karczmy zakołatał ktoś. Strapieni goście i gospodarze nie przypuszczali, kto może to być i tylko dziewczyna z drżącym sercem i nieśmiałą nadzieją liczyła, że to jej ukochany.
    Gdy drzwi otwarły się nie rozpoznali go od razu. Dwa lata zmieniły Mariusa nie do poznania. Z chudego podrostka zmienił się w przystojnego mężczyznę. Rozczochrane zawsze włosy miał zaczesane gładko do tyłu. Podarte spodnie zamienił na wełniane bryczesy, a zgrzebną koszulinę na zdobiony dublet w kolorze dojrzałej śliwy. Na szyi błyszczał wisior ze złota, a palce dłoni zdobiły sygnety. Dziewczyna rzuciła mu się na szyję, a strapieni goście i domownicy powoli rozumieli co dzieje się na ich oczach. Ojciec dziewczyny chciał protestować lecz gdy zobaczył jak bogato odziany jest Marius zrozumiał, iż może być on faktycznie dobrą partią dla jego córki. Przepraszając zalotników oświadczył, iż zgodnie z obietnicą, ręka jego córki powędruje do Mariusa. Wściekli i upokorzeni, zagłuszeni alkoholem oraz chęcią zemsty zalotnicy opuścili karczmę. Myśli, które krążyły im po głowach były straszne, a zaraz mieli wprowadzić je w czyn.
    Marius ofiarował ojcu dziewczyny kosztowne prezenty upewniając go, iż zasłużył na rękę jego pięknej córki i ten pobłogosławił ich małżeństwu. Niestety wydarzenia, do których doszło jeszcze tej nocy zmieniły plany wszystkich. Gdy noc zrobiła się ciemna niczym smoła, a kochankowie oraz domownicy karczmy zasnęli, owładnięci szaleństwem zalotnicy wdarli się do karczmy i dokonali rzezi. Matkę i ojca dziewczyny zabili we śnie dźgając widłami i nożami. W stosunku do młodych mieli inne zamiary. Wyciągnęli ich na środek karczmy, związali i dokonali największego zwyrodnialstwa jakiego może dopuścić się człowiek. Najpierw, zmuszając Mariusa by patrzył, gwałcili Dagnę wielokroć, czerpiąc zwierzęca satysfakcję z cierpienia jej i patrzącego na nią kochanka. Gdy skończyli, dziewczyna była bliska śmierci lecz zadbali o to, by widziała co uczynią z jej ukochanym. Najpierw odcięli mu język aby nie mógł już nigdy szeptać jej czułych słów, potem wyłupili oczy aby nie mógł oglądać jej piękna, odcięli przyrodzenie aby nie mógł dać jej przyjemności oraz połamali palce by nigdy nie dotykał jej delikatnego ciała. Tak skatowanych zostawili związanych na podłodze, polali wszystko oliwą i podłożyli ogień. Nim płomienie objęły ciała kochanków, Dagna doczołgała się do Mariusa i wtuliła w jego okaleczone ciało. Wtedy ogień ogarnął karczmę i zatarł wszystkie ślady zbrodni.
    Na nieszczęście dla oprawców nie wiedzieli jednego. Ciemność nie pozwala bezkarnie ranić swych dzieci. A Marius był jednym z jej ukochanych synów...


    Dziesięć lat minęło od kiedy spłonęła karczma. Jej zarośnięte zgliszcza nadal stoją przy wjeździe do Britzen. Nieme i samotne, skrywające straszliwą tajemnicę. W tym czasie zalotnicy-mordercy stali się szanowanymi mieszkańcami miasteczka. Hestus został wybrany burmistrzem Britzen, Nomar  dorobiwszy się na handlu osiadł opodal w zamożnym dworku, Ceris jakby przez okrutny żart, wybudował karczmę, której jest właścicielem, a Brutius opuścił miasteczko i udał się na służbę kościelna w stolicy, gdzie został wyniesiony z czasem do rangi biskupa. Wszyscy czterej nigdy nie wracali do wydarzeń z tamtej nocy i są jedynymi światkami owej tragicznej zbrodni. Aż do teraz, bo nadszedł dzień zemsty.

    Niespełna trzy dni temu w posiadłości Nomara doszło do straszliwego wypadku. W środku nocy, w płomieniach stanęły komnaty mieszkalne i w wyniku pożaru zginęła cała rodzina Nomara. On, trzej synowie i żona nie uratowali się z płomieni. Nic natomiast nie stało się służbie, która rezydowała w innej część domostwa. Ponieważ Britzen nie posiada świątyni, ciała zmarłych złożono w jednej z sal w oczekiwaniu na przybycie Marszu Odkupienia, który odwiedzić ma wioskę w dniu św. Błogosławionego Maksyma. Drużyna przybędzie do Britzen dzień wcześniej, nieświadoma, że wkrótce dojdzie tu do rozgrywki pomiędzy siłami, których cele i motywy są bardziej ludzkie i zrozumiałe niż mogło by się wydawać.

Przybycie graczy

    Gracze przybywają w przeddzień święta. Zachęceni tym faktem oraz informacją, iż do wsi przybyć ma Marsz Odkupienia powinny zatrzymać się na choćby jeden dzień. Jeśli wybitnie wzbraniać będą się przed taką decyzją można zastosować jakąś sztuczkę, która zmusi ich do pozostania. Okulały koń, zerwany most, załamanie pogody uniemożliwiające podróż to tylko przykłady. Osobiście nie lubię zmuszać graczy do niczego siłą ale niekiedy jest to konieczne.
    Bohaterowie zatrzymają się w Karczmie u Cerisa. Nie znajdą tutaj wygód ani wysokiej klasy pokoi lecz jeśli domowe jadło, dach nad głową i siennik we wspólnej sali im odpowiadają to będą zachwyceni. Pierwszy wieczór niech spędzą na odpoczynku, jedzeniu i rozmowie. Wśród obecnych w karczmie mieszkańców dosłyszą bez trudu o jutrzejszym święcie, o Marszu, który ma nadejść rankiem ale niewykluczone, że dotrze też do nich smuta informacja o tragicznym pożarze w posiadłości Nomara. Niezależnie jednak od podjętych czynności w końcu udadzą się na zasłużony odpoczynek.

Marsz Odkupienia

    Marz Odkupienia to niezwykle istotny element świata gry, który na tej sesji winien być wyeksponowany by pokazać i uzmysłowić graczom jak silną rolę odgrywa w Gemini wiara w Jedynego. Tradycje i obrzędy towarzyszące Marszowi, umiejętnie wplecione w opowieść mogą doskonale pokazać koloryt i klimat świata gry. Dlatego też zobowiązany się czuję napisać w tym miejscu nieco więcej o owym zjawisku.

Misja
    Misja to podstawowy filar Kościoła, którego zadaniem jest krzewienie wiary i walka o dusze wiernych. Świętobliwi mężowie podróżują przez krainy, odwiedzając małe wioski i miasteczka gdzie nie ma kaplic ni kościołów, niosąc słowa Jedynego, lecząc chorych, udzielając namaszczenia zmarłym i odpuszczając winy tym, którzy dopuścili się lekkich grzechów.
   
Marsz   
    Marsze Odkupienia są kwintesencją tego czym zajmuje się Misja. Biorą w nich udział dziesiątki mnichów i kapłanów z różnych zakonów, a przewodniczy im zawsze błogosławiony mąż, najczęściej biskup, któremu misję tę nadał sam Markiz Natanael. Wożony w zdobnej karecie dostojnik, gdy tylko pojawia się wśród prostych, bogobojnych ludzi traktowany jest niczym sama głowa kościoła. To on dogląda i zarządza działaniami zakonników, którzy nie tylko szerzą wiarę ale i niosą posługę mieszkańcom krain.
Mieszczanie i wieśniacy, a zwłaszcza przewodzący im sołtysowie i burmistrzowie czynią wszystko by jak najlepiej przyjąć Marsze i pokazać się od jak najlepszej strony, zwłaszcza, że zadaniem owych pochodów jest też weryfikowanie wiary ludzi, do których docierają.
    Trudno opisać jak wielkim wydarzeniem dla odosobnionych wiosek i miasteczek jest przybycie orszaku. Odosobnione sioła i miasteczka ożywają na kilka dni i eksplodują ogniem wiary. Czas wypełniają im modlitwy i nauki głoszone przez mnichów, a celebracja prowadzona przez biskupa urasta nieraz do rangi wydarzenia wręcz metafizycznego. Po wizycie Marszu Odkupienia, na długie miesiące rozpalony zostaje w sercach wiernych ogień wiary czyli właśnie to co mają na celu owe święte pochody.

Namaszczenie
    Zgodnie z naukami jedynego ciało zmarłego nie może zostać złożone do ziemi zanim nie zostanie nałożone nań ostatnie namaszczenie. Zgodnie ze Świętymi Księgami dusza człowieka, którego ciało pochowane będzie bez namaszczenia, po śmierci skazana zostaje na wieczne cierpienie. Ten, kto dopuści się zaś takiego postępku ma na sumieniu grzech śmiertelny i trafia przed oblicze inkwizycji.
    W miasteczkach i wsiach, które nie mają swego księdza, zdarza się niekiedy, iż ciało zmarłego czeka kilka dni na przybycie osoby, która dokona ostatniego namaszczenia. Czasem zdarza się też, iż rodzinie zmarłego przytrafia się szczęście w nieszczęściu i do miasteczka przybywa Marsz Odkupienia. Ludzie wierzą bowiem, że jeśli namaszczenia dokona ktoś z orszaku, wtedy dusza człowieka szybciej zyskuje wieczny spokój i nigdy nie trafi w objęcia czającej się na niespokojne duchy Ciemności.
   
Odkupienie
    Jak sama nazwa mówi Marsze Odkupienia mają za zadanie, poza wspomnianymi powyżej, nieść odpuszczenie grzechów. Według nauk jedynego pełne odkupienie win jest niemożliwe lecz grzechy można zmyć i zapomnieć o nich, oczyszczając duszę w tym życiu. Po śmierci trafi ona oczywiście do czyśćca ale za życia nie będzie tak podatna na podszepty Ciemności jak dusze grzeszników. Marsze odkupienia, każdemu kto podda się odpowiednim obrzędom, odpuszczają lekkie i średnie grzechy takie jak opuszczenie modlitwy, nadużywanie imienia Jedynego czy popadanie w niczym nie uzasadniony gniew. Ceremonia taka odbywa się przy wszystkich zgromadzonych, na oczach sąsiadów oraz rodziny i jest upokarzającym lecz uczącym pokory wydarzeniem.
    Grzechy ciężkie nigdy nie mogą być zmazane i zapomniane. Częściowe oczyszczenie nastąpić może tylko w świętym ogniu, po rozprawie prowadzonej przez Inkwizycję.

Weryfikacja wiary
    Marsze Odkupienia mają też na celu sprawdzenie tego jak silna jest wiara w ludziach i jak gorliwie wyznają oni Jedynego. Podczas wizyt Marszów zakonnicy przechadzają się po domach, rozmawiają z mieszkańcami, sprawdzają ich znajomość modlitw i Nomenu, weryfikują poglądy i badają czy społeczność nie oddaliła się za bardzo od wiary. Jeśli takowa weryfikacja przebiegnie niepomyślnie wtedy kondukt zabiera ze sobą kilku młodych chłopców, którzy udają się na nauki, by po powrocie szerzyć wśród mieszkańców słowo Jedynego.
    W skrajnych przypadkach, przewodzący Marszowi biskup może przekazać informacje o złym stanie wiary w danej miejscowości do Świętego Oficjum, które zawsze chętnie sprawdzi czy nie wynika to przypadkiem z faktu, iż Ciemność ma tu więcej zwolenników niż Jedyny.

Nauczanie
    Chociaż w krainach, gdzie wiara w Jedynego jest silna niemal sto procent populacji wierzy w jego nauki tylko niezwykle mały odsetek miał kiedykolwiek dostęp do ksiąg Nomenu. Przeważająca większość swą wiarę i wiedzę czerpie z kazań, wygłaszanych podczas mszy. W miejscach gdzie nie ma kościołów jedyną okazją na wysłuchanie ich jest właśnie wizyta Marszów Odkupienia.
    Podczas zgromadzeń, na których oprócz mszy, kaznodzieje mówią ludziom o grzechach, zbawieniu, walce z Ciemnością itp. zbierają się wszyscy mieszkańcy. Pełne wyniosłych słów i ociekające demagogią kazania porywają tłumy, które okrzykami, śpiewem lub płaczem reagują na słowa wypowiadane przez zakonników. Te, często proste w przekazie nauki, trafiają do ludzi silniej niż całe strony uczonych, mądrych słów, zapisanych w Nomenie.

Święci Uzdrowiciele
    Zdarza się czasem, że człowiek zostaje tak silnie pobłogosławiony przez Jedynego, iż zyskuje możliwość leczenia ran i chorób samym tylko dotykiem. Ludzi takich nazywa się Świętymi Uzdrowicielami. Niemal zawsze ktoś taki uczestniczy w Marszach Odkupienia, nie ma bowiem większego świadectwa wiary niż naoczne ujrzenie cudownego ozdrowienia.
    Podczas takiego czynu, uzdrowiciel modląc się dotyka chorego lub rannego, a jego obrażenia w niewytłumaczalny sposób przechodzą na leczącego. Święci Uzdrowiciele bardzo uważnie jednak wybierają osoby którym udzielają pomocy. Uzdrawiany musi mieć krystalicznie czystą dusze, gdyż w innym przypadku, po uzdrowieniu grzesznika, moc Świętego Uzdrowiciela znika bezpowrotnie.
   

Przybycie Marszu
   
    Rankiem w miasteczku zapanuje wielkie poruszenie. Marsz Odkupienia przybył. Na czele orszaku złożonego z setki pątników jedzie w karecie biskup odziany w czerwone szaty. Gdy zatrzyma się na rynku ludzie padną na kolana, a on pobłogosławi ich dłonią. Dopiero teraz niektórzy z mieszczan dostrzegą, iż jest to ich dawny sąsiad Brutius. On sam nie wie jednak, że jest ostatnią częścią układanki zemsty, która właśnie zaczęła się dopełniać na dobre.
    W południe odbędą się modlitwy i błogosławieństwa, po których biskup uda się na odpoczynek. W tym celu karczmarz poprosi o opuszczenie wspólnej sali wszystkich gości i całą przeznaczy dla biskupa i jego świty. Goście mogą spać w jadalni. Tego samego wieczora do karczmy przybędzie sługa Hertusa i poprosi samego biskupa o przybycie do posiadłości. Wcześniej ustalono, że ostatnich namaszczeń dokona jeden z uczestniczących w marszu księży lecz sługa będzie nalegał aby był to sam biskup. Gracze mogą nie dowiedzieć się tego od razu ale słudzy zauważyli nietypowe ślady w miejscu pożaru. Dopiero po czasie, gdy opadły emocje oraz szok zauważyli, iż we wszystkich pomieszczeniach gdzie szalał ogień jest jedno miejsce, którego w jakiś niewytłumaczalny sposób nie dotknął. To miejsce, gdzie na ścianie wisiały symbole Jedynego. Zupełnie jak gdyby pożar ominął lub nie miał odwagi strawić poświęconych obrazów i symboli. Na tę nowinę biskup uda się do posiadłości by udzielić ostatniego namaszczenia ciału spalonego. Kiedy dotrą jednak na miejsce ujrzą przerażający widok.

Oko za oko

    Ciało Nomara, głowy rodziny zostało straszliwie okaleczone. Jego spalone oczy wydłubano z czaszki, czarny język odcięty tępym ostrzem leży obok łóżka, a przyrodzenie, również odcięte zostało ułożone w zmiażdżonej dłoni zmarłego. Na ten widok jedna ze służek zemdleje, inna zwymiotuje, a sługi uciekną do karczmy by się zalać. Nim powróci biskup, po karczmie i mieście rozniesie się już informacja o tym straszliwym wydarzeniu.
    Biskup Brutius domyśla się już, iż nieczysta siła powróciła do życia lub przysłała z otchłani ducha zemsty, który wyrwany z ognia piekielnego dostał szansę na zemstę.

Gracze w przygodzie

    Graczy w wir przygody można wciągnąć niezwykle szybko. Najpierw jednak musi nastąpić kolejny wstrząs. Nim opadną emocje i ludzie otrząsną się z szoku wydarzą się dwie rzeczy. Po pierwsze niebo zasnują czarne, nienaturalne chmury. Kłębiące się niczym żywe, dudniące piorunami i siekące dachy ścianą deszczu. Ulice w mig zmienią się w błotniste potoki i żadną miarą nie nadają się do podróżowania. Nawet jednak jeśli komuś zachciało by się podróży, okaże się, że na wszystkie zwierzęta padł blady strach. Najbardziej cięte psy kulą ogony i skomlą ze strachu, konie rżą przerażone, a dzieci męczą straszne koszmary.
    W tej scenerii do karczmy wbiegnie spanikowana kobieta krzycząc o tym, że płonie dom burmistrza. Gdy ludzie i gracze dostaną się przed budynek ujrzą, że wciąż żywy burmistrz wisi przybity do fasady budynku. Płomienie zaczną ogarniać jego ciało mimo ulewnego deszczu. Bezradni ludzie obserwujący jak płonie żywcem będą szlochać, nie mogąc nic uczynić. Na ich oczach człowiek, rycząc z bólu zmieni się w zwęgloną kukłę, a słodkawy odór palonego ciała przez wiele dni będzie towarzyszył wszystkim mieszkańcom.
    Po tych wydarzeniach, kiedy gracze wrócą do karczmy, straszliwie przerażony Certis zaprosi ich do siebie do komnaty i będzie błagał by go obronili przed kimś kto zabija w tak straszliwy sposób. Wymigując się i kłamiąc uniknie odpowiedzi na pytanie kto chce go zabić i za co. Półsłówkami powie, że miał interesy zarówno z Nomarem jak i z Hertusem. Że razem znali się od lat i byli przyjaciółmi oraz, że jest trzecią najważniejsza osobą w mieście i niechybnie on padnie również ofiarą mordercy.
    Jeśli gracze przystaną na sowicie opłacane zadanie wtedy Certius poprosi ich by pilnowali drzwi do komnat jego rodziny. Jeśli nie, można przejść od razu do części zatytułowanej Ultimatum Mariusa, które będzie wtedy dotyczyło nie samego biskupa ale i karczmarza.


Śmierć w karczmie

    Deszcz sieka w szyby i dachówki, wiatr zawodzi między chałupami. Nawałnica nie ustępuje otwierając ciemne niebo zygzakami błyskawic. Gracze zaś siedzą nieopodal drzwi do komnat karczmarza wsłuchując się w cichy śpiew zakonników, którzy towarzysza modlącemu się biskupowi. Widać z ich miejsca opustoszałą salę jadalną. Noc się dłuży, monotonny śpiew mnichów usypia. Bohaterowie siedzą balansując na granicy snów gdy ich oczom ukaże się nietypowy widok. Nagle, znikąd na środku sali pojawi się młody mężczyzna. Przystojny, wysoki, stojący w półcieniu będzie patrzył na graczy. Nim Ci zdążą się poruszyć w jego dłoni pojawi się nóż, którym wykona krótki, markowany cios. W tej samej chwili z pokoju karczmarza dobiegnie krzyk kobiety. Będzie błagała o litość, i krzyczała "Czemu to robisz?!". Postać w sali wykona kolejny ruch nożem, symulujący podrzynanie gardła i w pokoju da się usłyszeć odgłos upadającego ciała. W tej też chwili drzwi od pokoju uchylą się i stanie w nich sześcioletni syn karczmarza trzymający  w rączce zakrwawiony nóż. Jego oczy są całkowicie czarne, jakby pokrywała je smolista błona. Odezwie się do graczy nieswoim głosem. "Spotkajcie się ze mną tam, gdzie to wszystko się zaczęło.". Jeśli któryś z bohaterów obserwuje postać w sali dostrzeże, iż to ona "wypowiedziała" te słowa ruszając bezgłośnie ustami.
    Od strony wspólnej sali dobiegnie odgłos kroków i do sali oraz korytarza wbiegną mnisi oraz biskup. Postać zniknie, a chłopiec legnie nieprzytomny. Jego oczy znów są ludzkie.

Kłamstwo nie nosi habitu

    Biskup Brutius już wie, iż demon zemsty wysłany z samych czeluści piekielnych mści się za dawną zbrodnię, a on jest ostatnim, który został na jego krwawej liście. Jest przerażony ale i zdeterminowany aby uczynić wszystko żeby odesłać demona w zaświaty. W tym celu zamierza okłamać bohaterów, sprzedając im fałszywą opowieść o tym co się stało i swojej roli w owym wydarzeniu. Gdy gracze znajdą się z nim we wspólnej sali zacznie od opowieści:
    "Dziesięć lat temu byłem młodym klerykiem, który spełniał swoją posługę w tym mieście. Pewnej nocy doszło do pożaru karczmy, w której spłonęła cała rodzina oraz ukochany córki karczmarza. Nikt nie podejrzewał niczego nienaturalnego lecz sumienie pewnych osób zmusiło ich aby przyszli do mnie i wyznali mi swe grzechy. Trzech mieszkańców przyznało się, że kiedy ojciec ślicznej Dagny odrzucił ich zaloty i oddał rękę córki młodemu chłopakowi, chcieli zemścić się na nim. Zaplanowali, iż spalą mu stajnie i przybudówki ale nie wiedzieli, że pożar rozniesie się tak bardzo. Ogień strawił wszystko. Całe obejście, łącznie z budynkiem karczmy, a w ogniu zginęli wszyscy domownicy.
    Zalotnicy dręczeni wyrzutami sumienia wyznali mi grzechy w nadziei ich odpuszczenia. Zgodnie z naukami jedynego udzieliłem im strasznej pokuty. Wszyscy musieli przejść pielgrzymkę Szlakiem Tysiąca Kolumn, odbyć samotną modlitwę o wodzie i chlebie przez cztery niedziele i wpłacić dla Kościoła wielką sumę pieniędzy. Po odpokutowaniu ich grzechy, choć straszne, zostały wybaczone i zapomniane.
    Ów chłopak, Marius, którego kochała Dagna był ubogim sierotą. Opuścił miasto i po dwóch latach wrócił jako bogacz odziany w strojne szaty i obwieszony złotem. Krążyły pogłoski jakoby oddał swą dusze Ciemności w zamian za bogactwo i po tym co tu się wydarzyło myślę, że może być to prawda. Mimo, że strawiły go płomienie jego duch powrócił aby mścić się na tych, którzy odkupili już swoje winy.
    Teraz chce też i mojej śmierci. Nie może zapewne zrozumieć jak mogłem odpuścić winy zalotnikom. Wini mnie za to, że żyli sobie spokojnie przez tyle lat i chce dopaść tak samo jak ich. Czuję jak Ciemność rośnie nad tym miejscem. Modlitwy jakie wznosimy nie pozwolą mu podnieść ręki na sługę Jedynego ale żadna modlitwa nie trwa wiecznie. Niemal stu zakonników modli się teraz i tylko dzięki temu potwór nie może dopaść mnie, a może i wszystkich mieszkańców.
    Jako biskup proszę was o pomoc. O to byście położyli kres jego egzystencji i odesłali w zaświaty."

    Gracze zapewne zapytają w jaki sposób mają to uczynić.
    "Markiz pobłogosławił moją misję z Marszem Odkupienia i dał święte oleje, których kroplę zostawiamy w każdym siole i w każdej mieścinie. Kropla oleju tego może poświęcić cały ceber wody, która staje się błogosławiona. Dajcie mi swoją broń, a i na nią nałożę święte oleje, które uczynią ją błogosławioną. Taki orężem będzie mogli pokonać każdego sługę Ciemności."

Ultimatum Martiusa

    Burza szaleje nad Britzen szarpiąc pochodniami, które gracze niosą w dłoniach. Wśród kołyszących się drzew, w zaroślach stoją szczątki dawnej karczmy. Ciemne, złowrogie i samotne. Kiedy gracze zbliżą się do nich ujrzą znajomą postać stojącą wśród resztek zabudowań. Mimo przenikliwego zimna ubrana jest ona w lekki, bogaty strój, którego nie szarpią nawet największe porywy wiatru.

    "Rad jestem żeście dotarli do domu mej ukochanej. Miejsca gdzie rozkwitła i umarła nasza miłość. Nie mam zamiaru mamić was słowami zatem rzeknę wprost. Chcę życia Brutiusa! Lecz sam nie mogę dosięgnąć jego fałszywej duszy bo chroni się modlitwą swych sług. Ten człowiek jest uosobieniem wyrafinowanego zła i kłamstwa. Omamił swych przełożonych, ukrył swe grzechy pod płaszczem świętych szat i jak przypuszczam owinął sobie wokół palca także was. Niemniej wysłuchajcie mnie zanim coś powiecie.
    W tym miejscu on i jego przyjaciele dokonali straszliwej zbrodni. Ich zwyrodnialstwo niemal uszło im płazem lecz przychodzi czas, że za wszystko trzeba zapłacić. Nomar, Hertius i Ceris już zapłacili. Teraz czas na Brutiusa.
    Zabijcie go, a przysłużycie się prawdzie. Pomożecie w zemście i w wymierzeniu sprawiedliwości. Jeśli nie, całe miasto zapłaci za grzechy kilku."


    Sądzę, iż gracze nie zostaną przekonani słowami Martiusa. Bardziej możliwe, iż zaatakują go wręcz. Wtedy okaże się, że jest on czarownikiem, który błyskawicznie rzuci na nich zaklęcie Halt (Str. 86) które spowolni lub niemal unieruchomi bohaterów. Następnie wypowie kolejną inkantację i na graczy spadnie zaklęcie The Moment Of Truth (Str. 86). Wtedy też w ich umysłach pojawią się sceny sprzed lat:

    "Widzicie jak poczerniałe ściany zaczynają się odnawiać. Pogorzelisko znika i zmienia się w posadzkę. Osmalone sadzą kikuty znów są ścianami. Pod sufitem płoną lampy a na stołach kaganki. W karczmie roznosi się zapach jadła."

    "Widzicie młodą dziewczynę, która błaga swego ojca by nie wydawał jej za mąż za kogoś kogo nie kocha. Prosi go by oddał jej rękę Mariusowi. Ojciec broni się nie chcąc by jego córka wyszła za sierotę lecz w końcu ustępuje. Jeśli za dwa lata przyjdzie do mnie godzien twej ręki oddam mu Ciebie - mówi."

    "Widzicie wystawne przyjęcie. Za stołami siedzi młoda dziewczyna wraz z matką i ojcem, a przy stołach czterech biesiadników. Niektórych z nich poznajecie choć są o wiele młodsi. Zalotnicy zagadują dziewczynę lecz ta ślepo wpatrzona w dal nie reaguje"

    "Widzicie jak przez drzwi wchodzi postać, z którą właśnie rozmawialiście. Dziewczyna rzuca mu się na szyję, a zalotnicy klną pod nosem. Chłopak daje ojcu dziewczyny prezenty i upominki, a zalotnicy wychodzą z karczmy."

    "Widzicie jak do śpiącego karczmarza i jego żony zbliżają się cztery postacie. Widły spadają na nieświadomych domowników. Pierzyna zachodzi krwią. Postacie dźgają leżących na łóżku bez opamiętania. Czerwony puch unosi się w powietrzu, a krew ścieka na podłogę."
    "Widzicie jak nad przywiązana do stołu dziewczyną stoi czterech zalotników. Zdzierają z niej ubranie i gwałcą na oczach przywiązanego do belki chłopaka."
   
    "Widzicie jak nożem wydłubują ryczącemu z bólu chłopakowi oczy. Jak odcinają mu język oraz obcasami miażdżą dłonie. W końcu jeden z nich rozrywa jego spodnie i odcina mu przyrodzenie."

    "Widzicie jak oprawcy polewają komnatę oliwą i podkładają ogień. Ledwo żywa dziewczyna czołga się w kierunku swego kochanka by przy nim skonać. Ogień ogarnia jej ciało."

    "Widzicie jak nieludzko okaleczone zwłoki wypełzają z szalejących płomieni. Choć ogień sięga nieba tej karykaturze człowieka udaje się wygramolić ze śmiertelnych płomieni i zniknąć w lesie za karczmą."

    Wizje znikają. Czary przestają działać, a przed bohaterami stoi okaleczony człowiek. Starszy o dekadę od tego, którego widzieli w wizji lecz podobieństwo nie pozostawia wątpliwości. Połamane lata temu palce odstają makabrycznie na boki. Zamiast oczu ma dwie zabliźnione rany, a zza popsutych zębów wyziera kikut języka. Część ciała pokrywają straszliwe blizny po oparzeniach, a na głowie spod nierównej skóry wystają tylko kępki rzadkich włosów. To nie demon ani duch, choć może tak wygląda. Stoi przed nimi Marius - Czarownik, ocalony cudem z pożaru, który teraz wrócił by powziąć zemstę na swych oprawcach.

Grand Finale

    Gracze stoją przed trudnym lecz ważnym dla ich postaci wyborem. Czy pomogą czarownikowi, słudze Ciemności czy postanowią go zabić? Co uczynią z biskupem? Jeśli zechcą dopomóc sprawiedliwości to w jaki sposób zabiją lub inaczej ukarzą obłudnego sługę Jedynego? To wszystko zależy od graczy i sumień ich bohaterów. Martius jest czarodziejem, który nie odda życia łatwo dopóki nie wypełni się jego zemsta. Brutius to biskup, dostojnik kościoła otoczony przez swoje sługi. Kto przeżyje, a kto zginie? A może gracze zechcą wymierzyć sprawiedliwość biskupowi, a następnie odesłać umęczoną dusze Martiusa w zaświaty?
    Wszystko zależy od Ciebie Narratorze i od Twoich graczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz